sobota, 20 lipca 2013

Elizabeth Growd cz.IV

Wróciłam. Notka dzisiaj wieczorem, albo jutro. Było super, ale mam więcej zdjęć nielalkowych... Lalkowych jest właściwie MAŁO. A w wodzie nie ma rzadnych, są na plaży. Nie bijcie ;(

A teraz czwarta część, chyba moja ulubiona ;*
Zapraszam, mam nadzieję, że nie zaśniecie xp


                                                                 IV
Dziewczyny szły przez las, odsuwając od siebie krzaki. Gałęzie muskały ich głowy, a zimny wiatr wiał im prosto w twarze. Weszły na polanę, na której rosło mnóstwo kwiatów. Tak, jakby ktoś rozrzucił je na trawie, nie zostawiając ani trochę pustego miejsca. Laura westchnęła z zachwytem patrząc na ptaki, które wydziobywały coś z ziemi. Dostrzegła też sarnę biegnącą za drzewami.
-To nie wszystko-powiedziała Elizabeth-jest coś jeszcze.
Zaprowadziła przyjaciółkę do drzewa i zaczęła się wspinać.
-No chodź-rzekła-to coś jest na górze.
Laura z mieszanymi uczuciami zaczęła sie wspinać. Po chwili oczom dziewczyn ukazało się gniazdo, a w nim jajko.
-Jest tylko jedno jajko-Zauważyła Laura-gdzie reszta? Powinno być więcej.
-Nie wiem, ale zdaje mi się, że to gniazdo, razem z jajkiem jest opuszczone. Od ponad tygodnia nie widziałam tu żadnego ptaka.
-Może przylatują, kiedy ciebie nie ma?-zastanawiała się dziewczyna, poprawiając blond grzywkę.
-Może-odparła Elizabeth z nadzieją w głosie-Chodźmy, za pół godziny obiad. Będą się o nas martwić, a przecież jeszcze musimy się przedrzeć przez te chaszcze.
                           ***
Elizabeth wyszła na podwórze. Było po dziesiątej wieczorem, słońce schowało się już za horyzontem, a księżyc wpełzną na niebo. Dostrzec nożna było gwiazdy. Dziewczyna siedziała na wilgotnej trawie, otulona kocem i wpatrywała się w przestrzeń. Usłyszała kroki, odwróciła się więc rozglądając się z niepokojem. Zagwizdał wiatr z księżyc oświetlił lekko chodnik. Elizabeth wstała zaniepokojona. Weszła na ścieżkę, potem na zimną kostkę, jaką wyłożony był podjazd. Księżyc świecić śmielej, z drzew pozrwały się ptaki. Wrona przysiadła obok nóg dziewczyny i popatrzyła na nią swoimi małymi, czarnymi oczkami. Po ścieżce przebiegł kot, kulejący na jedną nogę. Dziewczyna nie ruszała się z miejsca, czuła, że coś się stanie. Coś dziwnego, czego się nie spodziewała. Wkrótce stwierdziła, że jej przeczucie się sprawdziło. Z domu dziecka wybiegła dziewczyna.
-Laura?-pomyślała Elizabeth.
Nie, ona ma blond włosy, a postać, którą widziała, ma czarne. Elizabeth skuliła się za krzakiem i obserwowała. Postać poruszała się szybko, rozglądając się we wszystkie strony. Trzymała coś w rękach, jakąś skrzynkę. Obróciła się jeszcze raz i zniknęła za rogiem. Elizabeth wstała i otrzepała się z kurzu. Poszła. Ale nie do domu dziecka, lecz w stronę postaci. Miała zamiar dowiedzieć się kto wychodzi w stronę parku o takiej porze.

Dziękuję, do zobaczenia!
Mounty <3
Ps. Zapraszam na
aska
Ps2. Dziękuję za 2,011 wejść i 15 obserwatorów. Jesteście wielcy <3

4 komentarze: