Witajcie Mugole i Czarodzieje!
Dzisiaj trochę o tym, jak stałam się...
Potterhead
Lipiec, 2012.
Ponieważ wtedy cierpiałam na niemamksiążekdoczytaniahondrie postanowiłam sięgnąć po tego słynnego "Pottera". Pierwsza strona-"hm... Fajnie pisane" Druga strona-"No, no. Niezłe..." Potem było już tylko gorzej/lepiej. Pamiętam, jechałam w góry, kiedy po raz pierwszy "poznałam" Hagrida, Quirrella, "odwiedziłam" Ulicę Pokątną...
Druga część minęła płynnie i szybko, jednak z nie mniejszym zachwytem.
Trzecią część (moją ulubioną <3) czytałam nad morzem (W te same wakacje oczywiście), pamiętam, że mama już się denerwowała i narzekała, ponieważ czytałam WSZĘDZIE. Na plaży, w pierogarni (xD), na kocu, w namiocie, przed namiotem... Teraz jak tak myślę, to to dla innych rzeczywiście musiało być denerwujące :D
I tak dalej, i tak dalej. W październiku 2012 skończyłam czytać VII część i... Jakoś tak poczułam, że bardzo mi czegoś brakuje. Jakbym musiała pożegnać się z najlepszym przyjacielem. Na szczęście, uratowały mnie filmy, które także oglądnęłam, znów przeżywając.
-Harry Potter nauczył mnie czym jest miłość, przyjaźń i odwaga.-
-A Hogwart stał się drugim domem.-
Na koniec dziękuję Pani J.K. Rowlling za to, że podzieliła się z całym światem wytworem swojej wyobraźni, i że sprawiła, że życie Potterheads stało się pełniejsze <3
-"Szybciej, Fred! -To nie Fred, tylko George! -Naprawdę, kobieto, i Ty uważasz się za naszą matkę!? -Przepraszam, George. -Żartowałem, jestem Fred." Fred & George-
I jeszcze coś na koniec na tą niezupełnie ładną pogodę:
Haha, leżę i nie wstaję xD
Serdecznie pozdrawiamy z happy ekipą i żegnamy ;D
Mounty <3
Ps. Oczywiście wszystkie zdjęcia w poście są wynalezione w internecie ;)