sobota, 25 maja 2013

Elizabeth Growd cz.I

Witajcie. Mam dla was fragment nowej książki ;3
Kto nie lubi strasznych historii, to żegnam. 
A, i jeszcze coś. Ta książka, to tak jakby historia tej nowej lalki :D
To wszystko, miłego czytania. 

                                             Ellisabeth Growd

                                                  I
 Siedziała na brudnej ławce w opuszczonym parku.
  Z nieba zaczął padać deszcz. Najpierw małe kropelki, kapuśniaczek, potem krople coraz większe, aż wreszcie ogromne jak ziarna fasoli. Lecz ona nie ruszyła się nawet z miejsca. Jakby ktoś przykuł ją do brudnych, pękających desek, z których ktoś bardzo inteligentny skleił ławkę. Nagle zza zakrętu wyszła postać w czarnym, długim płaszczu z kapturem, który opadał tajemniczemu osobnikowi na twarz.
Elizabeth wstała. Postać podeszła do niej.
-Kochana, czyżby to łzy wypływały z Twoich oczu, czy to tylko deszcz? -Powiedział męskim głosem.
- Deszcz. -odpowiedziała chłodno dziewczyna. - Czego chcesz?
- Ja?- zdziwił się mężczyzna. - Nie mogę się po prostu spotkać z córką?
- Nie jestem Twoją córką! -wrzasnęła dziewczyna. Teraz z oczu płynęły jej już najprawdziwsze łzy.
- Bez nerwów, spokojnie kochanie.
- Żadne kochanie. Po tym, co mi zrobiłeś już nie potrafię ci zaufać. Opuściłeś mnie i mamę, a potem zabiłeś ją. Zostałam sama, i teraz co? Chcesz udawać świetnego ojca, który kocha swoją córeczkę?
Mimo kaptura, na twarzy mężczyzny można było dostrzec głupi uśmiech, a potem spojrzenie pełne podziwu.
- Odważna jesteś. Chodź, bo się przeziębisz.
Lecz dziewczyna nie posłuchała go, tylko odwróciła się i pobiegła w stronę starego mostu, a mężczyzna po prostu wybuchnął przerażającym śmiechem. Mimo, że trząsł się z zimna (Czego z resztą nie był w stanie powstrzymać), dalej śmiał się głośno i przerażająco. Śmiech ten dotarł do uszu Elizabeth. Miała ochotę zawrócić i zrobić mu to, co on zrobił jej matce. Ale nie. To on powinien trafić do więzienia, nie ona. A jego nikt tam nie zamknie, ponieważ nikt nie widział samego zabójstwa. Ojciec sprytnie to rozegrał. Sprowadził swą żonę do parku, do tego parku, w którym ona przed chwilą była, a potem zabił ją, bez świadków, po cichu. Ale ona wiedziała, że to on. Tylko on mógł to zrobić. Tylko on...

Dziękuję, żegnam :)
Mounty♥ 


ps. Od poniedziałku do środy jestem na wycieczce klasowej, więc mnie nie będzie.
ps2. zapraszam na aska.

1 komentarz:

  1. Dawaj ciąg dalszy! :D Super piszesz, a i czekam na Twoją nową lalkę :33

    OdpowiedzUsuń